WROCLOVE... cz.2
Wrocław jest europejski, Wrocław jest światowy, Wrocław jest niemiecki... Nic nowego nie napiszę i "Ameryki" nie odkryłam :) Powrót do stolicy Dolnego Śląska po ponad 20-tu latach był dla mnie niesamowitą przygodą. Wcześniej widziałam wrocławską starówkę w tv nie raz, ale jej niemal dosłowne dotknięcie powoduje zachwyt i rozmarzenie. Naszym kolejnym punktem na mapie był Ostrów Tumski. Najstarsza część Wrocławia powstała na ówczesnej wyspie przy ujściu Oławy. Dziś to już nie jest wyspa. Przechodząc Mostem Piaskowym na wyspę Piasek i dalej Mostem Młyńskim znikamy w uliczkach wąskich, pełnych kolorowych odrestaurowanych kamieniczek i kościołów. Po drodze mijamy Kościół św. Marcina i Ogród Botaniczny, by dojść do majestatycznej Katedry św. Jana Chrzciciela. Mimo turystów, cicho tam i jakoś spokojnie. Otaczające kościół budynki to urokliwe kamieniczki, hotel czy obiekty biskupie. Ulica Katedralna niczym romantyczna uliczka we Włoszech prowadzi nas do Mostu Tumskiego. To ten osławiony most z kłódkami miłości, których zliczyć nie sposób. Zastanawiamy się, o ile cięższy most jest teraz i jak często te kłódki ściągają. Nie brakuje młodych ludzi, którzy zapinają kolejne kłódki. Po przejściu Mostu Tumskiego robimy sobie krótki odpoczynek nad Odrą i powoli wracamy do hostelu. Tym razem nie tramwajem. Wypożyczamy rowery i w ciągu kilku minut jesteśmy na miejscu. Jednak urok i nastrój Ostrowa Tumskiego pozostaje z nami do końca dnia.
Komentarze
Prześlij komentarz